niedziela, 19 lutego 2017

Rób to co kochasz!

Tytuł może brzmieć jak wyjęty z ust jakiegoś trenera motywacyjnego, który za wszelką cenę chce sprawić, żebyśmy nagle stali się innymi ludźmi. Nie ważne jest to wszystko  co przeszliśmy ani obecna sytuacja, trzeba wszystko olać i spełniać marzenia. Oczywiście całym sercem to popieram, bo należy robić rzeczy, które sprawiają nam radość, przyjemność, są powodem uśmiechu, ale bądźmy przy tym realistami. Z każdej strony jesteśmy bombardowani motywacyjnymi tekstami, „rób to co kochasz”, „jesteś panem/panią swojego życia”, „weź życie w swoje ręce”. Internet przepełniony jest iście motywacyjnymi obrazkami, które mają nas nakłonić do dość przyziemnych spraw jak dieta czy ćwiczenia lub tych bardziej "głębokich" spełniania marzeń, zmieniania siebie. Jednak czy one tak naprawdę działają?
 I tak i nie. Wszystko zależy od człowieka, jest to najbardziej dyplomatyczna odpowiedź i sprawdza się w wielu przypadkach.  Chodzi przede wszystkim o podejście, jeśli uwierzymy, że takie coś nam pomoże to na pewno tak będzie. Ja generalnie nie popieram takich rzeczy albo lepszym określeniem będzie, że po prostu ich nie lubię. To nie dzięki jakiemuś cytatowi zmieniamy nasze życie, ale to jest wewnętrzna potrzeba człowieka, która akurat się ujawniła. Przypadkowo stało się to po przeczytaniu kolejnego cytatu z serii „wszystko zależy od Ciebie, na pewno dasz radę”, ale równie dobrze mogłoby się tak stać po obejrzeniu filmu, przeczytaniu książki, przesłuchaniu piosenki, zwykłej rozmowy z drugim człowiekiem i naprawdę nieskończenie wielu innych czynnikach.
 
 Kiedyś przeglądając te bardziej i mniej wartościowe strony internetowe natknęłam się na genialny komentarz, którego niestety nie jestem w stanie dokładnie przytoczyć ani podać źródła pochodzenia, jednak on idealnie pasuje do tego posta. Napisał go chłopak pod jakimś artykułem o zdrowym żywieniu/odchudzaniu. Chodziło wówczas o to, że podejmował już wiele prób zrzucenia zbędnych kilogramów i nie udawało mu się to, pewnego dnia wstał i stwierdził, że w końcu mu się uda i tak się stało. Jak sam stwierdził, dopiero wtedy był gotowy na tę zmianę. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi, o tą wewnętrzną potrzebę zmiany i naszą gotowość do tego. Nie ważne jak bardzo będziemy próbować, ile motywacyjnych książek przeczytamy czy takowych wykładów przesłuchamy, jeśli sami nie będziemy najzwyczajniej w świecie na to gotowi to jesteśmy z góry skazani na porażkę.

Oczywiście nie chcę krytykować ludzi zajmujących się coachingiem, szczególnie biorąc pod uwagę tempo w jakim rozwija się ten rynek. Nie ma wątpliwości, że wiele ludzi zmieniło swoje życie na lepsze, dzięki takim treningom i o to w tym wszystkim chodzi. Jeśli to jest ten czynnik, który jest niezbędny do wprowadzania zmian to jak najbardziej powinien być rozwijany. Jednak tak jak już wcześniej wspomniałam należy podchodzić do tego wszystkiego z dużą nutą realizmu.

Tym zdecydowanie za długim wstępem chciałam wprowadzić Was w temat robienia rzeczy, które sprawiają przyjemność, gdyż dokładnie jest to co w tej chwili robię. Pisanie naprawdę sprawia mi radość i bardzo mi tego brakowało. Już wcześniej miałam bloga, prowadziłam go ponad dwa lata, ale z wielu przyczyn przestałam, o czym na pewno napiszę, bo nie chcę żebyście powtarzali moje błędy. Zdecydowałam się jednak powrócić do blogosfery. Myślałam o tym od dłuższego czasu, ale w końcu podjęłam ostateczną decyzję. Mam nadzieję, że moje niskie zdolności piśmiennicze, a raczej ich brak nie będą zbyt dużą przeszkodą w prowadzeniu i rozwijaniu tego bloga. Myślę, że jak na pierwszy post zdecydowanie przesadziłam i najlepiej będzie jak w tej chwili go zakończę. 

Jestem jednak ciekawa Waszego zdania na temat szeroko rozumianej motywacji, coachingu, czy to na Was działa?